środa, 24 lutego 2016

Rewolucja

Kate McGrath. Tak się przedstawiła.
Stiles przyglądał się jej z coraz większym podziwem. Nie mógł uwierzyć, że ktoś odważył się usiąść obok niego i rozmawiać na oczach Dereka. To było szaleństwo - ryzyko, które podjął, namówiony przez Kate.
- Macie na pieńku, co? - zapytała, siadając obok niego tam w łazience. - A dlaczego? Znając facetów, to pewno się mści. Ot tak nie ryzykowałby przyłapania. Chociaż w jego oczach to się ukrywał jakiś dziki zwierz. Na miłość Boską, z kim ty zadarłeś?!
- Z Derekiem Halem - parsknął, szybko jednak pożałował, bo napięcie mięśni brzucha mocno zabolało. - Właściwie to ja nic nie zrobiłem, ale co będę tłumaczył takiemu młotowi? Do tej jego żelaznej głowy dociera tyle, co nic.
Pojawiło się wiele pytań - dlaczego Stiles postanowił wygadać się nieznajomej osobie? Po co robi sobie nadzieje, że Kate zostanie przy nim i pomoże zwalczyć samotność? Kim jest? I najważniejsze - czy faktycznie weszła do męskiej ubikacji przypadkowo, czy może zaplanowała to, słysząc sapnięcia pobitych chłopaków.
- Ha! Wiedziałam, że taki jest! Wyglądał na jednego z takich grubo-czaszkowych kretynów - zaśmiała się głośno i niezbyt uroczo, jej śmiech przypominał raczej rechot umierającej żaby, ale Stiles nie śmiał o tym wspomnieć na głos. - I tak pomiędzy nami, to gdybyś popracował nad sobą i tymi lichymi mięśniami, to byś skopał im tyłki!
- Z pewnością. Daj mi tylko dziesięć lat, sterydy i szmatkę namoczoną w chloroformie. Pójdzie jak z płatka - zamilkł, po chwili machnął ręką i, wspierając się na ścianie, stanął na chwiejnych nogach. - Dzięki za odwrócenie ich uwagi i w ogóle, ale lepiej się już ze mną nie pokazuj. Stanie ci się krzywda i dupa. Na dodatek z mojej winy. Nie będę wspominać, jak cholernie beznadziejnie bym się z tym czuł.
Dziewczyna zmierzyła go wzrokiem. Z początku wyglądała na przejętą, zacisnęła wargi, a kąciki jej ust drżały. Dopiero po chwili Stiles zrozumiał, że Kate stara się pohamować napad niekontrolowanego śmiechu.
- Daj spokój! Poradzę sobie z pierwszym lepszym Derekiem-palantem. Że niby jak laska to nie umie się bić? - wydała się urażona, ale Stiles wyczuwał w jej osobowości zbytnią potęgę, by uznać ją za jedną z tych obrażalskich dziewczyn. Jakby miał ją porównać do jakiegoś zwierzęcia, to do... wilka. Właśnie ten gatunek przyszedł mu pierwszy na myśl. Co dziwne - Dereka również porównywał do wilka. Ale Kate i Hale mocno się różnili. Można powiedzieć, że Derek był czarnym psowatym, ona natomiast czysto-białym. Czerń i biel. Stilinski gotowy był założyć się z samym sobą o to, że prędzej czy później się spikną. W końcu zarówno Derek jak i Kate emanowali seksapilem. Para idealna?
Dziewczyna przekonała Stilesa, by potowarzyszył jej podczas lunchu. Zazwyczaj na czas posiłku wymykał się ze szkoły i spacerował, by choć na chwilę odetchnąć. Ostatni raz w stołówce pojawił się cztery miesiące temu. Wydarzył się wtedy nieprzyjemny incydent - jedzenie zaczęło fruwać, konkretniej: w stronę Stilesa. Poprzysiągł sobie, że jego noga już nigdy więcej nie postanie w tym obleśnym miejscu.
A teraz siedział przy jednym ze stolików z Kate naprzeciwko siebie. Czuł się taki bezbronny w zamkniętym pomieszczeniu gorącym od gotowanych potraw. Od strony kuchni dobiegał odgłos skwierczenia. Nie tylko jedzenie było tłuste - powietrze również było oleiste, no i śmierdziało spalenizną. Stiles poczuł, jak żołądek podchodzi mu do gardła, powstrzymał jednak odruch wymiotny, skupiając uwagę na Kate. Pałaszowała właśnie sałatkę owocową, jeden z lepszych posiłków na stołówce.
- Więc - zaczęła, starając się przełknąć kawałki owoców - masz jakiś plan zajęć? Będziemy mieć razem jakieś lekcje?
Stiles podał Kate zmiętą kartkę, na której zapisany był plan lekcji. McGrath szybko przestudiowała zapiski i uśmiechnęła się szeroko.
- Zdaje się, że mamy około połowy lekcji razem! Czy to nie cudownie? Jakbyś ty beze mnie wytrzymał te godziny lekcyjne, nie?! - zachichotała, pochłaniając kolejne porcje sałatki. - W ogóle to masz jakąś dziewczynę?
Bezpośrednia. Na dodatek całkowicie beztroska, odprężona. Taka zimnokrwista. Kpiny kierowane w kierunku niej i Stilesa dalej nie robiły na niej najmniejszego wrażenia.
- Nie. Naprawdę musisz mieć na nosie przyklejone różowe okulary, skoro pytasz MNIE o takie sprawy - westchnął z ulgą, gdy dziewczyna jedynie wzruszyła ramionami. Zadawała bardzo dużo pytań, na które Stiles nie był szczególnie przygotowany. Od dawna z nikim w szkole nie rozmawiał. Musiał poćwiczyć. Skoro już z kimś zamienił parę zdań, to grzech by było nie skorzystać.
- Moja kolej, żeby cię pomęczyć pytaniami. Skąd jesteś? Dopiero się tu przeprowadziłaś, co?
- Ta, i nie jestem szczególnie zadowolona. Moi rodzice kupili najgorszą ruderę w okolicy! Jakby nie było nas stać na coś lepszego! - zerknęła nagle przez ramię i Stiles spostrzegł, że patrzy wprost w oczy Dereka. Chłopak poczuł, jak ogarnia go panika. Odwróć się! Kate!
Dzięki Bogu zerwała kontakt wzrokowy. Oparła się łokciami na blacie stolika i przysunęła do ucha Stilesa. Ten wzdrygnął się, widząc jak bluzka dziewczyny odkrywa to i owo, a jej oddech omiata jego skórę na twarzy ciepłym powiewem.
- Ten Derek cały czas się na mnie gapi. Już mnie plecy pieką od jego ognistego spojrzenia - cofnęła się i usiadła ponownie, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. - Przejdziemy się?
- Byle jak najdalej od tego palanta - mruknął Stiles, zauważając, że Hale nie tylko patrzy na Kate, ale również co pewien czas spogląda na niego. Tak jak Stilinski zazwyczaj tolerował tortury, bo miłość mieszała mu w głowie, tak w tamtym momencie nienawidził Dereka z całego serca. Kate rozbudziła w nim dziwną rządzę zemsty na 18-latku.
Stiles obrócił się i wstał, wciąż patrząc na Hela'a, gdy nagle poczuł coś twardego na twarzy. Zachwiał się, ponownie padając na ławkę. Zerknął w górę, by fuknąć na przechodnia, nie zdążył jednak wypowiedzieć choćby jednego słowa. Odebrało mu mowę, natychmiast zbladł. Chciał zapaść się pod ziemię.
Stał nad nim wściekły Victor Peterson, ciskając błyskawicami z oczu to na Kate, to na Stilesa.
- Kogo nazywasz palantem, palancie? - wyszczerzył równe białe zęby w przerażającym, sadystycznym uśmiechu. Wepchnął dłonie do kieszeni luźnych dżinsowych spodni i pochylił się nad Stilesem. - Czyżbyś poczuł się zbyt pewnie w towarzystwie swojej dupeczki?
Stilinski spróbował zachować spokój, naprawdę, zacisnął palce tak mocno, że paznokcie zdawały się ciąć skórę. Wydawało mu się, iż zdoła zmienić się w oazę spokoju, niestety poległ, gdy Victor złapał go za kołnierz bluzki i pociągnął do góry.
Pięść Stilesa zadziałała instynktownie. W przyrodzie jest tak, że zwierzyna broni się do ostatku sił, uciekając albo atakując. Tym razem 16-latek poczuł budzącą się w nim odwagę, więc wymierzył cios w szczękę Victora. I - co stwierdził z niemałym uczuciem radości - trafił! Peterson zatoczył się do tyłu.
Stiles nie wiedział jednak, co dalej ma robić. Victor dłonią pomasował obite miejsce, nie wydawał się niestety szczególnie poruszony.
Wtedy do akcji wkroczyła Kate. Obok blondyna znalazła się tak szybko, że nawet on - osobnik o ogromnej sile i perfekcyjnym refleksie - nie zorientował się w sytuacji. Kate złapała go jedną dłonią za odstające kudły, drugą położyła na plecach ofiary i zgięła go w pół.
- Nie jestem niczyją DUPECZKĄ - syknęła przez zęby, po czym jej kolano powędrowało do góry z przerażającą prędkością. Victor sapnął, gdy doszło do impaktu. Kate odrzuciła go na metr lub dwa i podbiegła do Stilesa. - Idziemy. - Złapała go za rękę i skierowała się do wyjścia. Wybiegli ze stołówki, skierowali się na zewnątrz budynku, po opuszczeniu szkoły pędzili jeszcze jakiś czas. Stiles dyszał ciężko, Kate zdawała się być jednak całkowicie nieporuszona.
Gdy w końcu przystanęli, ukrywszy się za grubym dębem rosnącym przy ulicy, widać było, że jest cała czerwona, a na jej czole pojawiły się pierwsze kropelki potu.
- To co tam mówiłeś o dziesięciu latach treningu i chloroformie? - uśmiechnęła się chytrze, a w jej tęczówkach zatańczyły tajemnicze, mściwe świetliki. - A ja myślałam, że Derek jest zły, skoro pobił wtedy w łazience i ciebie i tego blondaska, co go teraz spraliśmy. A to się okazuje, że są gorsi!
- Właściwie to wtedy w łazience... - zamilkł, nie będąc pewnym, czy powiedziałby prawdę. Czy podczas ostatniej łazienkowej bójki Derek faktycznie chciał stanąć w obronie Stilesa? Kate natychmiast zrozumiała, o co chłopakowi może chodzić.
- No nie mów mi, że Derek cię obronił przed tym blondynkiem? Naprawdę? - jej niedowierzanie było szczersze, niż najgłębsza miłość i obietnice zakochanych.
- Mówię prawdę. Victor zamierzał już zrobić ze mnie miazgę, gdy Hale powalił go na ziemię. Z początku mnie to nie interesowało, bo za bardzo bolał mnie brzuch, ale jak teraz o tym myślę, to wydaje się dosyć prawdopodobne. Co prawda to Derek zrobił to - tu palcem wskazał na plaster na czole - ale później przywiózł mnie do domu. Mam wrażenie, że znudziła mu się zabawa w torturowanie słabeusza.
Kate milczała. Po jej minie wyczytać można było wszystko - głęboko nad czymś główkowała, choć nie mogła znaleźć odpowiedzi na zadane sobie pytanie.
Ruszyła w dalszą drogę, tym razem powoli. Dzięki Bogu - płuca Stilesa wciąż paliły żywym ogniem. Gdyby musiał biec jeszcze choćby kilkadziesiąt sekund, pikawa by mu z pewnością stanęła.
- Tak się teraz zastanawiam - szepnęła w końcu. - Jak odkryłam twój zmasakrowany brzuch, to był chyba mocno zaskoczony. Z drugiej strony każdego zszokowałby taki widok. Masz w końcu cały brzuch fioletowy! Ale myślę, że Derekowi chodzi o coś innego. Czyżby osioł widział, że robi źle? Postawię trzech Hamiltonów, że Hale zaczyna odczuwać ludzkie emocje. Może nawet empatię!
- Ta. O zobacz! Tamta krowa potrafi latać! - zakpił, nie potrafiąc wyobrazić sobie Dereka przyjaznego i potrafiącego normalnie z kimś rozmawiać, bez kłótni i obicia mordy.
- Swoją drogą, to moglibyśmy poćwiczyć tę twoją zaciekłą walkę na pięści. Przyda ci się, jak widzę.
Co Stiles mógł odpowiedzieć, skoro Kate miała rację? Zgodził się natychmiast. Nie miał wątpliwości, że dziewczyna potrafi zadbać o swój tyłek i nie daje sobą pomiatać. Idealny materiał na nauczyciela.
Przez tydzień pracowali po szkole nad samoobroną Stilesa. Pod surowym nadzorem Kate chłopak nie miał możliwości oszukiwać i odpocząć pomiędzy setną a sto pierwszą pompką. Z całego serca pragnął umrzeć. Kate zapewniała go na samym początku, że w pewnym momencie zapragnie wyzionąć ducha - nie uwierzył jej. A teraz żałował (Coś za często żałujesz, Stiles), że nie wycofał się z treningu, gdy dała mu taką możliwość.
W czasie spędzonym razem zdążyli się bliżej poznać. Kate opowiedziała mu o swoich rodzicach, a raczej o tym, jakim dupkiem jest jej biologiczny ojciec i jak bardzo chciałaby się pozbyć również swojego ojczyma. Jak to subtelnie nazwała: ze skurwysyństwem trzeba walczyć za pomocą całej możliwej artylerii. Z tego co Stiles zdołał zapamiętać - bo Kate mówiła bardzo dużo i bardzo szybko - wywnioskował, że ojciec Michael zdradził swoją żonę, matkę Kate, Evę z jej najlepszą przyjaciółką, więc rozwiedli się. Wtedy Eva poznała Bena i zakochali się, a następnie przeprowadzili do Bacon Hills, bo Benowi zaproponowano tu pracę. Kate czuje się niekochana i ignorowana przez zapracowanych rodziców, a Michael nawet do niej nie dzwoni, by zapytać, jak się ma.
Stilinski stwierdził, że to zbyt poważna sprawa na jego możliwości, więc postanowił nie wchodzić, ani nie zgłębiać życia Kate. Wolał zostawić ją z tym samą, chyba że z własnej woli by się przed nim otworzyła, o ile szerzej się da. Kate była jedną z tych bardzo gadatliwych osób, jakby tego było mało - wrednych, dosyć złośliwych, nawet całkiem mściwych, ale miała wiele pozytywnych cech. Dało się z nią porozmawiać o wszystkim! Ponadto nie była jedną z tych osób, które się nad kimś użalają. Przeciwnie - zasadzała kopa w tyłek i kazała brnąć dalej w to bagno.
Skończyli jedną z najtrudniejszych sesji ze wszystkich, bo zamiast czterystu pompek Stiles skazany był na sześćset i jeszcze dwieście brzuszków, bieg wytrzymałościowy po mieście oraz randkę z hantlami. Zdawało mu się, że jego mięśnie - kości w sumie też - rozpadają się na drobne kawałki trawione kwasem mlekowym, którego w jego organizmie było zdecydowanie zbyt dużo. Katorga, jaka go spotkała, przyniosła jednak zamierzony efekt. Nie chodziło wyłącznie o trening ciała, ale również umysłu. Stiles zyskał odrobinę więcej pewności siebie. Był za to szczerze wdzięczny.
Usiadł na podłodze z butelką wody mineralnej w dłoni. Dyszał ciężko, a pot lał się z niego strumieniami. Zakwasy z poprzednich dni treningu wciąż się utrzymywały, mimo to nie pozwolono mu odpuścić. I dobrze. Pierwszy raz od pewnego czasu czuł się dobrze sam ze sobą.
Kate dosiadła się do niego, chwilę później jednak odsunęła się, twierdząc, że Stiles śmierdzi jak stara poganiana przez godzinę locha.
- Zabawne - fuknął, upijając kolejny łyk wody. - Możemy zrobić jeden dzień wolnego? Moje mięśnie muszą się zregenerować.
- Pewnie! Nawet dobrze się składa, bo mam dla nas pewne zadanie. Taki sprawdzian, ale na spokojnie - wyszczerzyła idealne białe zęby. Stiles wpatrywał się w nią ze ściągniętymi wargami, ciekawość trawiła go od środka, czuł jednak w głębi duszy, że nie chce wiedzieć, co Kate zaplanowała, dlatego milczał. - Co? Nie zapytasz, jakie to zadanie?
- A muszę wiedzieć i brać udział w tym przedsięwzięciu?
- Tak! To sprawdzian naszej przyjaźni!
Wooo-oo, przyjaźni, zaraz, chwileczkę!, spanikował Stiles. Został tak naprawdę przyparty do muru - jeśli odmówi, straci poparcie jedynej mu w tym momencie bliskiej osoby. Wojna z Kate nie wróżyła niczego dobrego, musiał się więc zgodzić na cokolwiek dziewczyna przygotowała.
- Świetnie! - klasnęła w dłonie triumfalnie, gdy Stiles z westchnieniem skinął głową. - Więc wiem, że masz problemy finansowe. I ostatnimi czasy mam je i ja. Moi rodzice są dziani, ale nie znoszę ich prosić o cokolwiek, więc zaplanowałam sobie drobną... kradzież.
- Zwariowałaś?! - serce w piersi Stilesa zabiło mocniej. Nie pisał się na coś takiego.
- Być może. Tak. Nie. Nie wiem! Nie zadawaj mi trudnych pytań, bo cię trzepnę! - uniosła dłoń ostrzegawczo. Uspokoiła się szybko, na całe szczęście. - Przyda nam się dawka adrenaliny, a zlokalizowałam już doskonały cel. Ma się zdolności obserwatorskie, ot co! - Podniosła dumnie brodę.
- Mam nadzieję, że wybrałaś miejsce, w którym nie spotkamy ludzi ze szkoły.
- No upatrzyłam sobie najłatwiejszy do splądrowania dom na świecie, ale nie mam pewności, kto w nim mieszka.
Stiles przyjrzał się jej bacznie i stwierdził, że ten pomysł to absolutna głupota.
- Wybacz, ale nie jestem złodziejem. Potrzebuję pieniędzy, no ale do czegoś takiego to bym się nie-
- Naprawdę lubisz ryzykować, co? Chcesz sprawdzić jak smakuje pięść dziewczyny na twojej twarzy czy co? Stiles! Wiemy oboje, że kasy ci potrzeba!
- Ale można zdobyć pieniądze w inne LEGALNE sposoby!
Kate naburmuszyła się jak dumny kogut, którego zgoniono z płotu albo uciszono jego poranne wycie. Stiles z trudem powstrzymał odruch śmiechu. Szczerze nie miał ochoty spotkać się z Kate podczas bójki. Już wolał Dereka i jego bandę. Oni przynajmniej bawią się i odchodzą, Kate natomiast wyglądała na osobę, która bawi się i bawi, i bawi.
- Kate, zastanów się. Przecież to idiotyczny pomysł.
- No i niech taki będzie! Wyluzuj. Nie dziwię się, że zostałeś ofiarą losu, skoro z ciebie taki zrzęda.
Cios poniżej pasa. Urażono jego męską dumę, a tego zlekceważyć nie mógł. Który facet jest gorszy do dziewczyny?
- Nie jestem ofiarą losu - warknął, płonąc ze złości.
Przepraszam tato.
Przepraszam mamo.
Wasz syn stacza się na dno. Ale wiecie co? Przynajmniej w towarzystwie.
- Jest dopiero osiemnasta. Pokażesz mi ten dom?
Kate uśmiechnęła się szeroko, podskakując na równe nogi.

1 komentarz:

Obserwatorzy

Upadły Marzyciel Może nie wiesz ale masz oczy psycho­paty całko­wicie mnie przeszywające..
Szablon stworzony przez Lune / Technologia Blogger / Gify: Rebloggy / Czcionki: Google Fonts / Kody: Tajemniczy Ogród